Miłość szczęśliwa. Czy to jest normalne,
czy to poważne, czy to pożyteczne –
co świat ma z dwojga ludzi,
którzy nie widzą świata? –

napisała w wierszu „Miłość szczęśliwa” Wisława Szymborska.

Kiedy Pan Ferdynand i Pani Domicela znaleźli miłość szczęśliwą na świecie, szalała II wojna światowa. Podobno od pierwszej chwili wiedzieli że będą razem. Podobno to nie jest do końca prawda, ale nikt – oprócz Pana Ferdynanda – nie może jej dzisiaj sprostować, bo żadnego ze świadków tego spotkania już nie ma.    

– W Domiceli zachwyciła mnie jej dziecięca naiwność. Patrzyła na świat tak, jakby się dopiero co urodziła. Wszystko ją cieszyło i wszystko zadziwiało. – wspomina Pan Ferdynand. 

69 lat wspólnego życia

Od tamtej pory minęło 69 kolorowych i czarno-białych lat. Podobno Pani Domicela nie miała z mężem łatwego życia, ale – jak tłumaczy aktor – żadne życie nie jest do końca idealne. Dzisiaj Pan Ferdynand ma 91 lat, a jego żona Domicela – 89. Ich jedyna córka Alicja ma 67 lat i od pięciu lat jest babcią Mikołaja. Pan Ferdynand był aktorem. Występował w krakowskich teatrach Młodego Widza, Rozmaitości, im. Boya-Żeleńskiego. Na scenie zadebiutował 20 września 1945 roku. Pani Domicela była tancerką w operetce, w każdym razie tak mówi Pan Ferdynand. Później pracowała w muzeum. Ona sama nie może nic powiedzieć. Od ponad roku żyje w świecie ciszy. Niewiele słyszy i mówi, choć – jak podkreśla pan Ferdynand – wszystko rozumie. Blisko dwa lata temu trafiła do Zakładu Opieki Leczniczej. Nie było innego wyjścia, ani pan Ferdynand, ani jego córka nie mogli się nią zająć z powodu stanu jej zdrowia. Chociaż, oboje mieli takie pomysły.

61 schodów oddalenia

– To była trudna decyzja – mówi Pan Ferdynand. 

Dzisiaj od Pani Domiceli oddziela go 61 schodów, które musi pokonać z II piętra, półgodzinny spacer na przystanek i godzinna podróż tramwajem. Tak wygląda jego droga z Kazimierza, na którym mieszka, do Nowej Huty w której jest ZOL. Pokonuje ją niemal codziennie. Jego zdaniem nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Nadzwyczajne – jak podkreśla – ewentualnie, są siły, które mu na to pozwalają. Najbardziej szwankuje pamięć. Mylą mu się miejsca i daty, ale – to, co najważniejsze, zostaje.     

– Kiedy przyjeżdżam do żony, ona zwykle śpi. Nic nie mówię, tylko siadam obok łóżka i czekam, aż się obudzi. Kiedy otwiera oczy, zwykle się uśmiecha. Potem prosi o herbatę – mówi pan Ferdynand.

Herbatę robi dla niej osobiście, taką jak Pani Domicela lubi – ciepłą i słodką. To jedyna rzecz, która – oprócz odwiedzin – naprawdę ją cieszy.  Kiedyś Pani Domicela lubiła muzykę klasyczną i Jana Kiepurę. Jej ulubionym zajęciem było robienie na drutach. Cała rodzina chodziła w kolorowych swetrach, szalikach, czapkach i skarpetach jej produkcji. Dzisiaj leży w łóżku i czeka na posiłki, leki, zabiegi pielęgnacyjne i odwiedziny. Jej pobyt w ZOL-u kosztuje 1500 zł,  emerytura Pana Ferdynanda wynosi niewiele ponad 2 tysiące. Mimo to, się nie skarży. Może liczyć na pomoc córki, ale – jak mówi Pani Alicja – niechętnie z niej korzysta.

Serce na wierzchu

– Dopóki serce mi na to pozwoli, chciałbym sam sprostać swojemu życiu – mówi Pan Ferdynand, dodając, że serce jest bardzo ważne. Dla niego najważniejsze. Od dwóch lat – kiedy wszczepiono mu rozrusznik – nosi je na wierzchu. Lekarze nie chcieli go umieszczać w klatce piersiowej, bo bali się, że Pan Ferdynand może tej operacji nie przeżyć.

Co go tak mocno trzyma przy życiu?

–  Obowiązek i miłość – mówi.

Oprócz swojej żony, kocha jeszcze wspomnienia i sztukę ludową. Jego mieszkanie na Kazimierzu wypełniają setki figurek i obrazków. Niektórzy mówią, że mógłby je sprzedać, ale Pan Ferdynand o tym nie myśli

– Nie sprzedaje się tego, co się kocha. – podkreśla.

Czym dzisiaj jest dla niego miłość?

– Przychodzi taki czas, że najsilniejszym uczuciem między dwojgiem ludzi jest współczucie – odpowiada. – Współczuje Domiceli, że niewiele słyszy i nie może powiedzieć tego, co by chciała. Żal mi, że nie może wstać z łóżka, popatrzeć przez okno, ani wyjść na spacer. Nie wiem, co dzisiaj myśli. Żyje w swoim świecie. Czy w tym świecie jest miejsce dla mnie? Tego nie wiem, ale wiem, że bardzo bym chciał…

17 lutego o godz. 17.00 w Filharmonii Krakowskiej odbędzie się koncert charytatywny „Miłość rodzi miłość” i licytacja wiecznych piór, ofiarowanych przez znane osoby życia publicznego. Dochód z koncertu zostanie przeznaczony m.in. na pomoc dla Pana Ferdynanda i Pani Domiceli. 

Create a Mobile Website
View Site in Mobile | Classic
Share by: