Listy do Fundacji
Pierwszy lot w życiu
„Iskierką inicjującą cały ciąg wydarzeń była wiadomość, że niepełnosprawni związani z Pani Fundacją zdobyli Kilimandżaro. Napisałem wtedy o tym krótki tekst do lokalnej prasy” - pisze mjr w st. spocz. pil. Janusz Smiatacz.
Szanowna Pani Anno,
jestem byłym wojskowym pilotem i kontrolerem lotów. W 2000 r. miałem wypadek podczas pełnienia dyżuru i od tego czasu poruszam się na wózku. Jestem aktywnym „kulawym” i daję sobie radę w życiu. Mimo niepełnosprawności, spełniam się w życiu osobistym oraz w pracy (również społecznej). Ale w tym liście jestem najmniej ważny.
Chciałbym Pani podziękować za to, że choć pośrednio, ale przyczyniła się Pani do tego, że grupa dzieci z niepełnosprawnością z mojego regionu odbyła swój pierwszy lot w życiu i mogła „z góry” spojrzeć na świat. Nie po to, aby go ignorować, ale po to, aby widząc jakie to wszystko małe, z dystansem podejść do swoich problemów.
Iskierką inicjującą cały ciąg wydarzeń była wiadomość, że niepełnosprawni związani z Pani Fundacją zdobyli Kilimandżaro. Napisałem wtedy o tym krótki tekst do lokalnej prasy. Jednak już po chwili pomyślałem, że takie nasze „małe Kilimandżaro” możemy urządzić tu, w Kępnie. Najpierw zadzwoniłem do kilku, wciąż latających moich przyjaciół, a potem udałem się z pomysłem do lokalnego PCPR-u. Jego kierowniczka „Super Zuzia” Czworowska z chęcią udzieliła swojego poparcia, pomogła też napisać odpowiedni projekt i wskazała stowarzyszenie z którym mógłbym zrealizować ten pomysł. Było to Kępińskie Stowarzyszenie Wsparcia Rodziny „Julia”, któremu przewodzi energetyczna Pani prezes – Kaja Leśniarek. Nazwałem ten projekt „Dodać skrzydeł”, zebrałem jeszcze trochę pieniędzy od znajomych biznesmenów i zabraliśmy się do dzieła. Pierwszym etapem projektu był wyjazd grupy osób z niepełnosprawnością, wraz z wolontariuszami, na lotnisko aeroklubu Ostrowskiego w Michałkowie. Tam dzieciaki, pod okiem fachowców, zapoznały się ze sprzętem latającym (samoloty, szybowce, lotnie, spadochrony). Ale to była tylko teoria, taki przedsmak zbliżającej się kulminacji. Kilka tygodni później, na małym lądowisku w pobliżu Kępna wylądowała Cessna 182, i przez kilka godzin „woziła” podekscytowane dzieciaki nad naszym miastem. Gdyby Pani widziała ich twarze po wylądowaniu!!! Każde z tych dzieci zasłużyło sobie na miano „małego bohatera”, który potrafi odnieść zwycięstwo nad swoimi lękami i słabościami! Każde z nich „wdrapało się” na swój własny szczyt!
W samych tylko lotach wzięło udział 22 niepełnosprawne osoby i 11 wolontariuszy. Chciałbym podkreślić, że ta ich radość, duma i błysk w oczach, to również Pani zasługa!
Dziękuję w imieniu wszystkich!
mjr w st. spocz. pil. Janusz Smiatacz