Bieżące
Irena Santor: Będę miała ogromną tremę
Od jedenastu lat Irena Santor sprawuje opiekę artystyczną nad Festiwalem Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty. W tym roku, 6 czerwca, Pierwsza Dama Polskiej Piosenki po raz pierwszy zaśpiewa również na scenie pod Ratuszem.
– Od kiedy Pani śpiewa?
– Odkąd pamiętam.
– Niedawno, podczas telewizyjnego wywiadu, powiedziała Pani, że bez śpiewu i muzyki nie wyobraża sobie życia…
– Taka jest prawda.
– Wielu finalistów Festiwalu Zaczarowanej Piosenki mówi o sobie podobnie. Trudno jednak zrozumieć takie wyznanie osobie, która ma przeciętne pojęcie o muzyce. Na czym więc polega ten muzyczny „nałóg” ?
– Nie potrafię tego zdefiniować. Są przecież doznania w człowieku, których nie sposób nazwać słowami. Inna rzecz, że w jednej z piosenek Hanki Ordonówny, z tekstem Juliana Tuwima, znajduje się stwierdzenie: „Śpiewam ludziom piosenki na pocieszenie”. Przeczytawszy je kiedyś, stanęłam jak wryta. Boże! Tyle razy słyszałam te słowa, a nie zwróciłam uwagi na ich wielką mądrość. Zawiera się w nich przecież cała prawda o sensie naszego życia. Dawać innym radość, chwile wytchnienia, refleksji – na tym polega sens ludzkiego istnienia. Na tym polega też potęga piosenki. Piękna piosenka wskazuje piękne strony życia.
– Śpiewanie nie każdemu wychodzi dobrze.
– Ale jeśli ktoś jest obdarzony talentem, wykonuje utwory prawdziwie i zaśpiewa na przykład: „Zobacz, jak pięknie jest wokół ciebie”, to publiczność, chociaż przez chwilę, zastanowi się nad znaczeniem tych słów. Może niektórzy dojdą nawet do trwałego przekonania, że świat wokół nich rzeczywiście jest piękny. Zdarza się, że piosenki odmieniają czyjeś życie, dają niesamowitą siłę. Muzyka to piekielna moc.
– Tę moc zauważał już Platon. Twierdził, że muzyka może zrobić wszystko z człowiekiem. Napisał nawet: „Gdy zmienią się trendy muzyczne, jednocześnie zmianom ulegają fundamentalne prawa państwa”.
– Otóż to. Czasami z tej potężnej siły oddziaływania na psychikę piosenki i muzyki nie do końca zdajemy sobie sprawę. Proszę zwrócić uwagę, jak ogromna jest moc Festiwalu Zaczarowanej Piosenki. Uczestnicy tego konkursu są naprawdę szczęśliwi, bo mogą realizować swoje pasje. Ich radość udziela się także publiczności licznie zgromadzonej na krakowskim Rynku i przed telewizyjnymi odbiornikami. Pamiętam, że, podczas jednego z finałów, słuchałam niepełnosprawnej kobiety. Siedziała na wózku, wykonywała trudny utwór. Nie byłam pewna, czy sobie z nim poradzi. Ale kiedy skończyła śpiewać, stało się tak, jakby nad Krakowem otworzyło się Niebo. I przypuszczam, że nie było na Rynku człowieka, którego ten utwór nie poruszył. Takie doznania nie mieszczą się w żadnych słowach.
– Na Rynku w Krakowie, z niepełnosprawnymi wokalistami, wystąpiły największe sławy polskiej muzyki rozrywkowej. W tym roku również Pani postanowiła zaśpiewać na scenie pod Ratuszem. Skąd ta decyzja?
– Cóż… Mamy już jedenastą edycję Festiwalu Zaczarowanej Piosenki… Poza tym organizatorzy projektu trochę wywierali na mnie presję. Bardzo żałuję, że dałam się namówić… Piekielnie żałuję…
– Dlaczego?
– Ponieważ będę miała ogromną tremę.
– Pani? Pierwsza Dama Polskiej Piosenki? Po tylu latach wspaniałego koncertowania, po tylu sukcesach?
– Proszę Pana, to jest tak, że jeżeli wychodzę sama przed publiczność i coś mi pójdzie nie tak, to mówię sobie: „Kochana, weź się za siebie, mocniej pracuj, skup się”. Tymczasem w Krakowie na scenie nie będę sama. Czy zdołam wspierać tych, z którymi wystąpię? Nie wiem… Jestem tremiarą, przenoszę swoje stany emocjonalne na innych. Tego najbardziej się obawiam, chociaż bardzo chciałabym być spokojna – miękka jak masło, ale jednocześnie twarda niczym spiż. Nie mam pewności, czy w Krakowie uda mi się zachować taką postawę. To jest ogromna odpowiedzialność. Stąd moje wielkie obawy o występ u boku niepełnosprawnych wokalistów.
– W tym roku, podczas finału Festiwalu, publiczność usłyszy piosenkę filmową i serialową. Czy są utwory, które szczególnie chciałaby Pani wykonać?
–Nie jestem w stanie tego określić. Owszem, dla siebie utwór mogę wybrać. W Krakowie nie będę jednak śpiewała sama. Piosenki muszą odpowiadać przede wszystkim wokalistom, z którymi je wykonam. To przecież oni będą prawdziwymi gwiazdami tego wydarzenia.
– Zbigniew Preisner powiedział: „Życzyłbym sobie, żeby Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu osiągnął kiedykolwiek taki poziom, jaki reprezentują wokaliści Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty”. Pani również powtarza od wielu lat, że marzy o tym, by laureaci Festiwalu Zaczarowanej Piosenki wystąpili w trakcie Koncertu Debiutów KFPP w Opolu. Jednak na razie nic nie zapowiada, by to marzenie się spełniło.
– Uważam, że organizatorzy opolskiego festiwalu muszą po prostu dorosnąć do tego, żeby zlikwidować u siebie mentalne bariery. Powinni też zrozumieć, że pięknie wykonana piosenka zachwyci publiczność, bez względu na to, kto ją zaśpiewa – czy zrobi to osoba niewidoma, czy też siedząca na wózku. Muszą również dorosnąć do takiego konstruowania scenografii, by mogła w niej śpiewać zarówno osoba sprawna, jak i niepełnosprawna. Możliwości techniczne powinny służyć człowiekowi, nie odwrotnie. Oczywiście fajerwerki, gra świateł, tańce czy kuse spódniczki są atrakcyjne dla publiczności. Ale na każdym festiwalu piosenki powinna liczyć się tylko piosenka. Mam nadzieję, że kiedyś tak się stanie, a wtedy na pewno usłyszymy w Opolu finalistów Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty.
– Czy kiedy, jedenaście lat temu, objęła Pani opieką artystyczną ten Festiwal, nie miała obaw, że będzie to zbyt nowatorski projekt? Byli przecież tacy, którzy twierdzili, że traktowanie osób niepełnosprawnych bez taryf ulgowych, tworzenie rywalizacji pomiędzy nimi oraz werdykty profesjonalnego jury, to nadużycie wobec ludzi skrzywdzonych przez los?
– Żadnych obaw nie miałam. Przeciwnie, ogromnie ucieszyłam się, bo o takim festiwalu marzyłam od bardzo dawna. Nie wiedziałam tylko, jak zrealizować taki projekt. Dopiero Ania Dymna sprecyzowała sprawę, nadała jej odpowiednią formę. Fakt, że mogę służyć tak niezwykłej Osobie, jest dla mnie wielkim honorem. I proszę zauważyć, co się stało. Muzyczna moc tego wydarzenia jest ogromna. Nasz ogólnopolski konkurs pokazuje też, że prawdziwy talent nie zna ograniczeń. Dzięki festiwalowi zmienia się przede wszystkim społeczna mentalność w podejściu do niepełnosprawnych wokalistów. Powtórzę zatem raz jeszcze: niech Pan Bóg da Annie Dymnej zdrowie, a ludzie pieniądze, by mogła dalej organizować to niezwykłe artystyczne wydarzenie.
Rozmawiał Wojciech Szczawiński