Bieżące
Miłość nie zna reguł
Agnieszka porusza się na wózku, cierpi na porażenie okołoporodowe. Podobnie jak Grzegorz. Ale mężczyzna, fizycznie, jest w znacznie gorszym stanie. Ich ślub odbył się w minioną sobotę. Udowodnił, że miłość wymyka się wszelkim regułom. I że osoby niepełnosprawne czują i pragną bliskości identycznie jak każdy człowiek, że potrzebują miłości, potrafią kochać, a także być szczęśliwi.
2003 rok obchodzono jako Europejski Rok Osób Niepełnosprawnych. Program 2 Telewizji Polskiej rozpoczął emisje programu „Anna Dymna – Spotkajmy się”. Aktorka otrzymała wtedy list od nieznajomej, niepełnosprawnej kobiety. Agnieszka napisała, że chce wystąpić w audycji i opowiedzieć o swojej wielkiej miłości.
– Długo zastanawiałam się, co tak bardzo chora dziewczyna, spastyczka od urodzenia zamknięta w pokurczonym ciele i niemal stale poruszająca się na wózku inwalidzkim, może wiedzieć o miłości pomiędzy kobietą i mężczyzną – opowiadała Anna Dymna w książkowym wywiadzie rzece „Warto mimo wszystko” (Znak, 2006). – Gdy zaczęłyśmy rozmawiać, początkowo nie mogłam jej nawet zrozumieć. Ogromnie była zdenerwowana. Kiedy uspokoiła się, powiedziała, że podczas pobytu na warsztatach terapeutycznych, poznała o dziesięć lat starszego od siebie Grzegorza mieszkającego w Domu Opieki Społecznej, będącego w dużo gorszym stanie niż ona. Zakochali się w sobie… (…) Kiedy Agnieszka powiedziała, że ten mężczyzna ją kocha, ponieważ się nią opiekuje, zapytałam: „Co ty opowiadasz?! Wymagasz przecież pomocy, a twój Grzesiu nie może nawet samodzielnie ubrać się i umyć. Jest więc chyba ostatnim człowiekiem, który mógłby ci pomóc”. „Jak to?! – Agnieszka odparła zdziwiona. – Przecież on opiekuje się mną! On o mnie myśli! Kiedy wracam od Grzegorza i, na przykład, pada deszcz, to mój chłopak martwi się, czy nie zmoknę. To jest najważniejsze, pani Aniu”. Wtedy zdałam sobie sprawę, że w słowach tej kobiety zawiera się coś nadzwyczaj autentycznego; że tak naprawdę w miłości najistotniejsza jest energia naszych myśli, bo to ona pozwala nam dostrzegać niezwykłość tego świata i drugiego człowieka. Czy uwierzy Pan, że Agnieszka i Grześ mają ośmioletniego syna Mateusza, który jest zupełnie zdrowy i nadzwyczaj inteligentny? (…) Podczas świąt Bożego Narodzenia w 2004 roku, ten chłopiec wystąpił wraz ze swoją mamą w moim programie. Wszystkich na planie wzruszył tym, że kiedy zauważył, iż jego matka ma tremę, szepnął do niej: „Mamusiu, nie denerwuj się”. Opiekował się nią jak dojrzały mężczyzna. (…) Miłość jest nieodgadniona i pokonuje wszelkie bariery.
W ubiegłą sobotę Agnieszka i Grzegorz wzięli w Bydgoszczy ślub. Spełniło się ich wielkie, trwające ponad siedemnaście lat marzenie o byciu żoną i mężem, o stworzeniu prawdziwej rodziny. Przecież mają prawo do swojego szczęścia jak wszyscy ludzie na tym świecie, bo chociaż są ograniczeni ciałami, nad których sprawnością nie potrafią zapanować, to myślą i czują podobnie jak inni.
Przeprowadzający książkowy wywiad z Anną Dymną dziennikarz zapytał:
– Czy chociaż przez chwilę nie pomyślała Pani, że posiadanie dziecka przez dwoje ludzi zdanych na opiekę osób trzecich jest sporą nieodpowiedzialnością? Nawet wtedy, gdy bardzo się kochają.
Aktorka odpowiedziała:
– W tak postawionym pytaniu pobrzmiewa ogromne okrucieństwo. Komu oceniać, czy potwornie okaleczeni zewnętrznie ludzie mają prawo do miłości i posiadania własnych dzieci, czy nie? W sensie psychicznym niczym się przecież od nas nie różnią – ich serca i mózgi pracują podobnie do naszych. Może gdyby Agnieszka z Grzegorzem myśleli o konsekwencjach, nigdy by tego dziecka nie spłodzili. Ale miłość nie kalkuluje. Czy nie powinno być tak, że oboje dostają od państwa mieszkanie i kogoś, kto pomagałby im w prowadzeniu codziennego życia? Dla mnie byłoby to normalne postępowanie władz państwowych i lokalnych, rzeczywista opieka nad osobami niepełnosprawnymi i ich rodzinami, stwarzanie tym ludziom prawdziwych szans na rozwój (…) Co prawda nie spotkałam się z Grzegorzem, ale widziałam święty blask w oczach Agnieszki, kiedy opowiadała o swojej wielkiej miłości. Dlatego jej wierzę. Niedawno otrzymałam zdjęcie, na którym widać ją, Grzesia i Mateusza – najszczęśliwszą rodzinę na świecie. Okazuje się, że te wszystkie zachowania, które dla nas, ludzi zdrowych, są niby świadectwem miłości: randki, kwiaty, spacery przy blasku księżyca, wyznania, czułe spojrzenia i uściski, tak naprawdę o niczym nie świadczą. Zresztą jakże często z miłością nic wspólnego nie mają. Nasze ckliwe, romantyczne wyobrażenia nieraz przecież okazują się tylko chwilową fantazją, która z czasem zamienia się w obojętność, nudę, a nawet w nienawiść do partnera. Uczucie, jakie połączyło Agnieszkę i Grzegorza, niektórym ludziom może wydawać się dziwne, nawet nieodpowiedzialne, ale, według mnie, jest ono świadectwem autentyzmu słów, które święty Paweł zawarł w Hymnie o Miłości oraz w Liście do Koryntian . Ci ludzie chcą się teraz pobrać. Tak bardzo chcieliby mieszkać razem. Zrobię wszystko, żeby im pomóc.
Miłość Agnieszki i Grzegorza nie była łatwa. Została poddana wielu ciężkim próbom. Przez cały ten okres Anna Dymna towarzyszyła ich wymykającemu się wszelkim regułom uczuciu. W dniu ślubu Panna Młoda miała na sobie żółtą sukienkę, Pan Młody przystąpił do ołtarza w garniturze. Nowożeńców do kościoła zawiozła specjalna taksówka dostosowana do potrzeb osób niepełnosprawnych. Obrączki młodej parze nałożył na palce Jej 17-letni dzisiaj syn Mateusz. Świadkiem Agnieszki była jej kuzynka Joanna Zatorska, Grzegorza – jego wieloletni lekarz, Bogusław Godek. Pierwszy taniec podczas wesela należał oczywiście do Nowożeńców. Kolejny Agnieszka wykonała ze swoim synem.
W dniu ślubu Agnieszki i Grzegorza Anna Dymna, razem z zespołem Narodowego Starego Teatru, grała spektakl w Poznaniu. Nie mogła być obecna na tej niezwykłej uroczystości. Do Nowożeńców napisała list.
Przeczytaj list Anny Dymnej napisany z okazji ślubu Agnieszki i Grzegorza