Bieżące
Tylko ściany pokoju
Pojutrze, o szóstej rano w Ballinrobe, rozpocznie się bieg „Dogonić marzenia mimo wszystko”. Agnieszka Jakóbczyk, Tomasz Manikowski, Andrzej Chomicz i Piotr Mądraszewski zamierzają obiec Irlandię w ciągu 10 dni po to, by zebrać pieniądze na rzecz Irish Cancer Society oraz Marka Dunsta, sparaliżowanego Podopiecznego naszej Fundacji.
Marek Dunst mieszka w Jastrzębiu-Zdroju. Przed czterema laty, podczas skoku do wody, uległ wypadkowi. W wyniku uszkodzenia kręgosłupa jest tetraplegikiem (porażenie czterokończynowe). Znajduje się w bardzo trudnej sytuacji materialnej. „Niedawno cofnięto mojej rodzinie dofinansowanie do czynszu. Zaległości w opłatach będą teraz rosły i rosły. W końcu wyrzucą nas z mieszkania i wreszcie będzie spokój” – mówi zrezygnowany.
Pan Marek nie wie, co odpowiedzieć, kiedy pyta się go o jego marzenia
49-letnim mężczyzną zajmują się głównie żona, która pracuje tylko na pół etatu, oraz dwie córki. Kiedy usłyszał, że, za pośrednictwem Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”, grupa mieszkających w Irlandii biegaczy z polonijnego Centrum Konsultacji dla Uzależnionych i Ich Rodzin chce zbierać pieniądze, aby mu pomóc, odparł: „Stary przecież już jestem, nie mam przed sobą żadnych perspektyw. Nie ma sensu”.
Od trzech lat pan Marek nie opuścił swojego pokoju. Mieszka na ósmym piętrze. Nie dojeżdża na nie winda. Sparaliżowany mieszkaniec Jastrzębia-Zdroju nie posiada też odpowiedniego wózka, na jakim mógłby poruszać się po domu. Cała jego aktywność fizyczna sprowadza się do siedzenia na brzegu łóżka. „Jak żona mnie posadzi, to, z przerwami, siedzę dziennie od 18.30 gdzieś do 22. Długo nie usiedzę, bo słabo mi się robi. Muszą być przerwy. Przyzwyczaiłem się do samotności. Leżę tak sobie i myślę… O niczym… O tym, że w moim życiu lepiej już nie będzie. Nawet przez Internet nie bardzo mogę rozmawiać, bo mam stary laptop. Szybko się nagrzewa i wyłącza. Zresztą mówienie mnie męczy. Po dziesięciu minutach ciężko mi coś powiedzieć” – wyznaje.
„Dogonić marzenia mimo wszystko” to kolejny charytatywny ultramaraton Tomasza Manikowskiego
Pan Marek, pytany o marzenia, nie wie, co odpowiedzieć. Po długim namyśle mówi: „Wózek by mi się przydał, taki, na którym mógłbym się oprzeć. Od nowa musiałbym przyzwyczajać się do wózka, bo od trzech lat nie opuszczałem przecież łóżka”.
Mimo wielkiego zwątpienia Marka Dunsta, Polacy mieszkający w Irlandii: Agnieszka Jakóbczyk, Tomasz Manikowski, Andrzej Chomicz i Piotr Mądraszewski postanowili udowodnić mu, że nie jest sam. Za pośrednictwem Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”, pragną pomóc sparaliżowanemu mężczyźnie w spełnieniu marzenia o godnym życiu. W ciągu dziesięciu dni zamierzają obiec Irlandię. Pokonując ponadtysiąckilometrowy dystans (dokładnie: 1089 km), będą zbierać pieniądze na jego rzecz, a także beneficjentów Irish Cancer Society, irlandzkiej organizacji wspierającej chorych na nowotwory.
– Zatelefonowałem wczoraj do Marka – mówi Tomasz Manikowski. – Opowiedziałem mu o swojej walce z chorobą alkoholową. On mówił o własnym tragicznym losie. Żalił się, że jest bardzo samotny, nie ma kolegów. Powiedziałem: „Teraz kolegów już masz. Biegniemy dla ciebie, obiegniemy całą Irlandię po to, żeby ci pomóc”. W pewnym momencie Marek zapytał, czy może zrobić coś dla mnie. Zadeklarował nawet, że rzuci palenie. Odpowiedziałem jednak, że największą przyjemność sprawi mi wtedy, jeśli zacznie o siebie walczyć, porzuci rezygnację, w jakiej teraz tkwi. I obiecałem mu również – zupełnie serio – że, jeśli wszystko się uda, to kiedyś wspólnie pokonamy dystans maratonu. Ludzie na wózkach przemierzają przecież takie trasy. Dlaczego Marek nie mógłby tego dokonać? Uda się. Wierzę w to. Po rozmowie z Markiem wierzę w nasz wspólny cel jeszcze bardziej. Prawdziwa siła jest w ludzkiej głowie. Wiedzą o tym ci, którzy, tak, jak ja, pokonali przeciwności, jakie, pozornie, wydają się nie do pokonania. Ufam, że, dzięki ludzkiej życzliwości, również Marek zdoła je przezwyciężyc.
Pliki do pobrania
- plakat biegu
1.1 MB